Prometeusz Recenzja i Opis

Mamy rok 2089, zespół archeologów pod kierownictwem Elizabeth Shaw (Noomi Rapace) odkrywa tajemnicze piktogramy, które są według nich dziełem starożytnej cywilizacji. By dowiedzieć się więcej o autorach znaków, wyruszają supernowoczesnym statkiem kosmicznym o nazwie „Prometeusz” do odległego zakątka naszego wszechświata. Otóż całą wyprawę finansuje korporacja Welland Industries, którą na statku reprezentuje bezwzględna Meredith Vickers (Charlize Theron). Naukowcy wierzą, że uda im się nawiązać pokojowe kontakty z Obcymi, ale okazuję się, że twórcy znaków są bardzo niebezpieczni. Shaw i jej towarzysze będą musieli stoczyć walkę o własne życie i przyszłość całej ludzkiej rasy. Nie będę się długo rozwodzić nad tym, że „Obcy – 8 pasażer Nostromo” i że „Łowca androidów” bo tylko za te dwa filmy Scott zasłużył u mnie na wiecznego Oscara i nawet „G.I. Jane” tego nie zmieni.prometeusz chomikuj

Wszyscy wiemy, że dawno temu Ridley Scott był jednym z gigantów kina sci-fi i mimo paru późniejszych potknięć utrzymał tę pozycję do dziś. Niestety, „Prometeusz” nie dorównuje chlubnym osiągnięciom reżysera z lat 70. i 80. Co obrazuje nam jasno, że dobry film to nie technologia 3D i kilka znanych nazwisk na wielkim billboardzie, ale przede wszystkim dobry, spójny scenariusz, oraz maksymalne wykorzystanie możliwości wszystkich osób obecnych na planie. Od początku towarzyszy nam grupa specjalnie przygotowanych naukowców, którzy mają odnaleźć w kosmosie życie dające początek gatunkowi ludzkiemu. Koordynowani przez zimną jak lód Meredith Vickers (Charlize Theron) docierają na nieznany ląd, gdzie przyjdzie im stoczyć walkę o przetrwanie. Twórca „Prometeusza” już na samym wstępie produkcji zaprzeczał, jakoby miał kręcić swoisty prequel „Obcego„, jednak film na początku swej drogi przedstawiany był jako „Untitled Alien Prequel”, co siłą rzeczy musiało budzić skojarzenia. Jak powiedział, tak zrobił. Nowe dzieło Scotta tylko nawiązuje do historii z Nostromo – jest osadzone w tym samym uniwersum. To prolog, który otwiera nam drzwi do świata, który od lat fascynuje rzesze fanów i należy go traktować jako odrębne dzieło. Wsiadając na pokład „Prometeusza” mamy nadzieję, ze będzie to podróż piękna, niezwykła i niezapomniana…Prometeusz chomikuj od zawsze należał do grona twórców skrupulatnie wdrażających w swoją twórczość dewizę, zgodnie z którą postacie kobiece nie są rodzajem dekoratywnym; wręcz przeciwnie, od pierwszych tytułów w dorobku zdaje się darzyć swoje bohaterki szczególnym przywiązaniem. „Prometeusz” nie jest wyjątkiem od tej reguły, o czym niezawodnie świadczy konstrukcja postaci Elizabeth Shaw. Od grającej ją Noomi Rapace raz jeszcze nie sposób oderwać oczu. Wrażliwa, jowialna, uskrzydlona marzeniami, nieodwołalnie miłująca Boga pani doktor, podobnie jak Ellen Ripley dopiero z czasem przyodziewa wojowniczy rynsztunek. Wszak jak powszechnie wiadomo, ogień hartuje to, czego nie zdoła strawić. Shaw przejdzie tymczasem większe piekło, niż jej otoczona kultem prekursorka. Rapace dzięki tej roli zyska zapewne nieprzeliczoną ilość nowych wielbicieli, choć zdaje się, że dopiero sequele dadzą jej postaci szansę na powtórzenie sukcesu poprzedniczki. Mimo to niezmiennym pozostaje fakt, że Szwedka utwierdza w przekonaniu o swoim statusie jednej z najlepszych pracujących obecnie artystek, bezustannie niepomnej na wszelkie mielizny scenariusza. Trudno się ocenić, czy „Prometeusz rzeczywiście jest prequelem „Obcego”, ale jedno jest pewne: nawiązania do uniwersum filmu z 1979 roku są, a otwarte zakończenie daje nadzieję na kolejną część. Zresztą produkcja zostawia wiele pytań bez odpowiedzi, mam nadzieję, że otwierają one drogę do kolejnego dobrego obrazu spod ręki Ridleya, a „Prometeusz” to tak naprawdę tylko wstęp do jeszcze bardziej zawiłej historii. Istnieją jednak dwa powody, dla których warto obejrzeć ostatnią produkcję Scotta. Są to Michael Fassbender (który z resztą ostatnio czego się nie dotknie to zamienia w złoto, wspomnijmy choćby głośny „Wstyd”) i Charlize Theron, której kreacja wMonster (2003) „Monster” z 2003 roku, uświadamia z jakim talentem mamy do czynienia mimo, że wszyscy chętnie by o tym zapomnieli sprowadzając tę bardzo dobrą aktorkę do poziomu blondyny o pięknych, niebieskich oczach, która wedle najlepszych filmowych tradycji powinna tylko „ładnie wyglądać”.prometeusz 2012

Wspomniany Dariusz Wolski wykonał swoją pracę wzorowo. Jego zdjęcia w higienicznym promie kosmicznym albo czarnych jaskiniach, mimo iż pozbawione jakichkolwiek uczuć, zawierają w sobie naturalne piękno. Efekty specjalne planowo zasługują na uznanie. W tym wypadku o jakimkolwiek niedociągnięciu nie może być mowy. Każdy fantastyczny szczegół został przedstawiony z dużą starannością. Niektóre efekty budziły lęk i grozę, inne zachwycały, w zależności od swojego przeznaczenia. Słowem: technika nie zawiodła. Wraz z załogą statku staramy się odpowiedzieć na pytania dotyczące genezy ludzkości. Podważamy teorię Darwina i wyruszamy na poszukiwania. Prom startuje bardzo powoli, reżyser buduje napięcie mozolnie i pieczołowicie, ale z wdziękiem. Można odnieść wrażenie, że stara się wprowadzić widza w stan nieważkości jaki panuje na orbicie. Fani Obcego powinni być zadowoleni, bo autor nie zapomniał o klimacie jaki stworzył w swoim pierwszym „kosmicznym” dziele, a przynajmniej starał się mu dorównać.
Poznajemy androida o imieniu David, który oprowadza nas po statku, a my bezgranicznie za nim podążamy. Nie jest już to ten sam, mroczny pokład Nostromo, niczym z łodzi podwodnej, ale my dalej możemy mieć wrażenie, że statek skrywa przed nami jakieś wielkie tajemnice i sekrety. Jednolity fabularnie „Prometeusz” zgodnie z zapowiedziami operuje w gąszczu idei dotyczących genezy ludzkości, tyle że niestety podniosłą atmosferę rozmywają niedojrzałe (często komediowe) akcenty. Głównym problemem scenariusza jest bowiem niekonsekwentne i nieroztropne zachowanie załogantów, którzy przetaczają się przez LV-233 niczym rozanielona falanga nastolatków, dalecy od obrazu profesjonalistów stojących u progu wiekopomnego odkrycia. W gruncie rzeczy, niektóre śmierci zasługują na uwagę kapituły odpowiedzialnej za nagradzanie zaszczytną statuetką Darwina, a nie najlepszym dialogom, podobnie jak pojedynczym zdarzeniom zdarza się też wypaść nienaturalnie. Ponadto, scenariusz przyciężki jest od niewykorzystanych szans oraz wszędobylskich klisz. Ridley Scott odpowiednio dobrał obsadę. Wszyscy wykreowali unikalnych i barwnych bohaterów, ale największe brawa należą się Michaelowi Fassbenderowi, który doskonale wcielił się w swojego bohatera i dobrze oddał jego charakter. Wypadł bardzo przekonująco w roli androida, Davida. Spisał się nie gorzej niż Lance Henriksen wcielający się w postać L. Bishop „Obcym: Decydujące starcie”. Także Noomi Rapace podołała zadaniu. Jako główna bohaterka od razu zyskała moją sympatię. Wykreowana przez nią Elizabeth Shaw, to interesująca postać z ciekawą przeszłością.

Poza Fassbenderem i Theron na oklaski zasługują kostiumolodzy i spece od scenografii czy też grafiki komputerowej (bo we współczesnym kinie właściwie trudno te dwie rzeczy rozdzielić), która w dużej części odwołuje się do pracy  Hansa Rudolfa Gigera – głównego scenografa „Obcego – 8 pasażera Nostromo”. Jednak nawet spektakularne plenery, świetne kostiumy i dopracowane wnętrza statku Inżynierów nie są w stanie ukryć niedociągnięć „Prometeusza”.Muzyka autorstwa Marca Streitenfelda tylko potęguje wrażenie chaosu. Uważam, że „Prometeusz” bez oprawy muzycznej znacznie by zyskał, wygrywając kluczowe momenty właśnie ciszą, a nie „trąbami i smykami” tak ukochanymi przez twórców amerykańskich superprodukcji. I jakże inaczej wyglądałby koniec filmu gdyby aktorzy nie musieli wygłosić tych kilku doprawdy żenujących kwestii przed ostatnim, samobójczym lotem… Na koniec tylko dodam, że komiczna scena aborcji dokonanej przez Elizabeth Shaw w futurystycznym „chirurgicznym automacie”, który jest przystosowany wyłącznie do operowania mężczyzn, prawdopodobnie przejdzie do historii kina. I to trochę boli, bo my – pokolenie „Obcego” – chyba do końca wierzyliśmy (mimo ostrzegawczych recenzji płynących zza oceanu jeszcze przed polską premierą) w „Prometeusza” tak jak w czasie Euro 2012 wierzyliśmy w wyjście z grupy naszej drużyny piłkarskiej.Prometeusz film

Czy Scott udźwignął ciężar tematu, który sam sobie przed laty narzucił? Z przykrością stwierdzam, że w przeciwieństwie do poprzednich SF brytyjskiego reżysera, tym razem otrzymaliśmy beczułkę miodu na poły zmiksowaną z łyżeczkami dziegciu. Choć może i bije on na głowę przeciętne hollywoodzkie blockbustery, to spodziewałem się więcej po kalibrze intelektualnym twórców. „Prometeusz” jest zaledwie prologiem, wycinkiem większej historii, który nie najlepiej czuje się funkcjonując w pojedynkę. Wyglądam dalszego ciągu, jednocześnie zalecając Scottowi staranniejszą selekcję w dobrze współpracowników. Być może warto wystrzelić kogoś w kapsule ratunkowej i odbyć dalszą wędrówką w nieco innej kompanii? Aż szkoda dobrej formy mistrza, który uraczył nas w sumie bardzo przyzwoitym kawałkiem kina SF.  .Trudno ocenić, bo nie do końca wiadomo, co chciał osiągnąć. Na pewno starał się wskrzesić mit, zakorzeniony głęboko w naszych umysłach, ale nie ma co liczyć na powtórkę z przeszłości. Jednak, nie wiedzieć czemu, ostatnimi czasy filmów sci-fi kręci się jak na lekarstwo, przez co można odnieść wrażenie, że ten rodzaj fabuły bezpowrotnie przeminął. Dziwi to niezmiernie, bo wielbicieli tego gatunku na pewno by nie zabrakło. Dlatego ten jeden rodzynek w całej talii wysokobudżetowych, hollywoodzkich produkcji, jakimi karmią nas producenci, warty jest choć odrobinę uwagi

źródło:filmweb.pl

Dodaj komentarz